Pierwsze koty za śląskie płoty: Industriada

Śląsk nigdy nie kojarzył nam się z atrakcyjnym turystycznie regionem. Słysząc "Śląsk", pierwsze co przychodziło do głowy to węgiel, kopalnie, dymy z kominów, nieatrakcyjne budynki. Gdy zaczęliśmy jednak czytać niektóre z blogów podróżniczych jak np. Kołem Się Toczy, Busem Przez Świat i inne - zaczęło do nas docierać, że ten stereotypowy obraz jest daleki od prawdy i na Śląsku można znaleźć wiele ciekawych miejsc. Okazją do poznania tego nieodległego przecież regionu stała się dla nas Industriada - coroczne święto Szlaku Zabytków Techiki.




Organizowana na początku czerwca Industriada jest świetną okazją do odwiedzenia jednego z kilkudziesięciu obiektów leżących na Szlaku Zabytków Techniki. Wybór jest ogromny - od podziemnych tras turystycznych poprzez kopalnie, oczyszczalnie ścieków, huty, urządzenia hydrotechniczne i wiele wiele innych. W industriadowy weekend poza zwykłym zwiedzaniem w śląskich miastach odbywają się liczne koncerty, warsztaty dla dzieci i dorosłych i rozmaite dodatkowe atrakcje, które mają na celu zainteresować i przyciągnąć turystów. Na wiele wydarzeń należy się odpowiednio wcześniej rejestrować, toteż parę interesujących wydarzeń nas ominęło.

Zwiedzanie industrialnych zabytków rozpoczęliśmy od Zabrza, a dokładniej od Sztolni Królowa Luiza i przyległego Parku 12C. Na zwiedzanie podziemnej trasy turystycznej wybrali się Kacper, Antek i mama Kasia. Zwiedzający ubrali górnicze kaski i zeszli za przewodnikiem w podziemia. O tym co zobaczyli opowiadają Kacper z Antkiem:
Z kopalni pamiętam, że prowadziła nas Pippi - miała pomarańczowe włosy. Kacpra Pippi wybrała, żeby poszedł po latarki, bo było strasznie ciemno. Co dziwne nie musieliśmy ubierać kurtek, bo pod ziemią było bardzo ciepło. Najfajniej było, gdy pozwolili nam wziąć do ręki takie narzędzie do kopania węgla - kilof. Kacper był umorusany czarnym węglem, Mama zresztą też - Antek nie chciał być wysmarowany. Przejechaliśmy się kolejką górniczą, jechała bardzo szybko. Nie było jak otworzyć drzwi, bo otwierały się tylko z zewnątrz - tylko kierowca mógł je otworzyć. Pod ziemią były też wielkie górnicze maszyny, które ułatwiały kopanie. Szliśmy też przez taki bardzo niski korytarz, o wysokości metra. Nie dało się tam przejść inaczej niż na kucanego lub na kolanach. No i to chyba tyle... 



W tym czasie tata z dziewczynami bawili się w niezwykle ciekawym parku 12C, w którym umieszczono rozmaite stanowiska, pozwalające na eksperymenty związane z węglem i przemianami energii. 



Po zakończeniu zwiedzania pobawiliśmy się jeszcze chwilę w parku oraz wzięliśmy udział w przemarszu górniczej orkiestry dętej, po czym wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do Gliwic - na terenie zabytkowej oczyszczalni ścieków miały odbyć się interesujące warsztaty artystyczne i gra terenowa. Sama gra terenowa nie okazała się dla nas zbyt atrakcyjna, ale chłopakom bardzo podobały się warsztaty, w trakcie których przygotowywali ozdobne opakowanie na mydło.



Oprócz zabytkowej oczyszczalni, w Gliwicach zainteresował nas jeszcze jeden obiekt - przypominająca wieżę Eiffla, drewniana Radiostacja Gliwicka. Wieża z lat 30-tych XX wieku ma 111 metrów wysokości, co sprawia, że jest najwyższą istniejącą, w całości drewnianą konstrukcją w Europie - a zarazem najwyższą drewnianą wieżą nadawczą na świecie! Z tym arcyciekawym zabytkiem wiąże się też ważne wydarzenie historyczne - prowokacja gliwicka czyli upozorowany przez Niemców polski atak na radiostację. Wieczorem 31 sierpnia 1939 roku  siedmiu niemieckich napastników, udających powstańców śląskich przejęło kontrolę nad radiostacją i nadano komunikat w języku polskim: "Uwaga, tu Gliwice. Radiostacja znajduje się w polskich rękach...". Hitlerowska propaganda nagłośniła to wydarzenie jako kolejną rzekomo polską prowokację, tak by zmanipulować opinię publiczną w Wielkiej Brytanii i Francji - a sam Hitler użył prowokacji gliwickiej jako alibi do ataku na Polskę, który rozpoczął się zaledwie kilka godzin później. Obecnie radiostacja jest symbolem Gliwic, eksponowanym we wszystkich materiałach turystycznych i logo miasta. W trakcie Industriady na odwiedzających czekały liczne warsztaty artystyczne i rękodzielnicze oraz ulubiona przez Olę starodawna, wolnoobrotowa karuzela. Nasza mała księżniczka miała też okazję zasiąść do ogromnej, dyniowej karocy z "Kopciuszka" :-)




Nie mniejszą atrakcją dla naszych dzieci był nocleg u wujka Grześka i cioci Kamili mieszkających w Zabrzu. Najazd tak licznej gromadki to nie lada wyzwanie dla gospodarzy, toteż przywieźliśmy ze sobą maty samopopujące i śpiwory. Krzątanina przy ich rozkładaniu przypomniała nam piękny czas ubiegłorocznej Wielkiej Wyprawy, podczas której stanowiło to dla nas niemalże codzienność. Tata z mamą, korzystając z gościnności wujka wybrali się jeszcze wieczorem na spacer po Katowicach. Szczególne wrażenie zrobił na nich pięknie oświetlony Spodek, multimedialna fontanna pod siedzibą NOSPR, porośnięty trawą dach Międzynarodowego Centrum Kongresowego i postindustrialny krajobraz wokół Muzeum Śląskiego.

Kolejnego dnia rano zwinęliśmy "obóz", podziękowaliśmy za gościnę i ruszyliśmy do Katowic na zwiedzanie Muzeum Śląskiego, w którym czekała na nas arcyciekawa wystawa "Na tropie Tomka". Nawiązująca do bohatera powieści Alfreda Szklarskiego wystawa zrealizowana jest bardzo nowocześnie, pełno w niej różnorodnych multimediów, a zwiedzanie jest raczej grą przygodową. Każdy z nas dostał do ręki notatnik podróżnika, plecak z niezbędnymi przedmiotami i ruszyliśmy w podróż przez kontynenty. Szukając Tomka Wilmowskiego poznaliśmy zwyczaje Indian, ćwiczyliśmy spostrzegawczość w amazońskiej dżungli, wsłuchiwaliśmy się w tajemnicze legendy Aborygenów i gościliśmy na weselu u zamieszkujących syberię Jakutów. Wystawa baaardzo nam się podobała i serdecznie polecamy ją wszystkim miłośnikom przygód i odkrywania świata! Dla nas stała się dodatkowo inspiracją do lektury książek o Tomku Wilimowskim i obecnie mamy ich już za sobą trzy!




Oprócz zwiedzenia wystawy o Tomku wybraliśmy się też na wchodzący w skład Muzeum Śląskiego widokową wieżę szybu "Warszawa". Czynna w okresie letnim charakterystyczna wieża umożliwia podziwianie panoramy Katowic i aglomeracji śląskiej - nam udało się na przykład dojrzeć Stadion Śląski w Chorzowie. Widoki naprawdę zapierają dech w piersiach - sami zresztą zobaczcie!



Przed odjazdem do Krakowa skorzystaliśmy jeszcze z położonych po sąsiedzku ogrodów sensorycznych i zielonego labiryntu przy budynku Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Gonienie po przedzielonych żywopłotem alejkach stanowi dla dzieci świetną zabawę - dla dorosłych efekt labiryntu znika, gdyż krzaczki są zbyt niskie. Dodatkową atrakcją, szczególnie w upalne dni jest fontanna przed budynkiem NOSPR. Zażywając w niej orzeźwienia odpoczęliśmy nieco, po czym ruszyliśmy do domu zachwyceni weekendem na Śląsku. Mówią, że podróże kształcą i bez wątpienia jest to prawda - dzięki temu wyjazdowi pozbyliśmy sie krzywdzącego stereotypu i przekonaliśmy, że w Polsce mamy jeszcze wiele do odkrycia :-)



Garść informacji

Data: 9-10 czerwca 2018 r.
Forma: turystyka samochodowa, turystyka piesza, zwiedzanie muzeów
Trasa: Kraków -> Zabrze -> Sztolnia Królowa Luiza - Park 12C -> zabytkowa oczyszczalnia ścieków w Gliwicach -> Radiostacja Gliwicka -> Zabrze -> Katowice -> Muzeum Śląskie w Katowicach -> Kraków

Komentarze