Słowiński Park Narodowy: Czarne Wesele w Klukach i Rowokół

Na drugi dzień po naszym wyjeździe do Łeby, dopełniając nasze odkrywanie Słowińskiego Parku Narodowego wybraliśmy się do Kluk - miejscowości położonej po przeciwnej stronie jeziora Łebsko. Okazja do tego była nie lada - w tamtejszym skansenie Muzeum Wsi Słowińskiej odbywało się tradycyjne Czarne Wesele!




Czarne Wesele to coroczna impreza folklorystyczna, odbywająca się w pierwsze trzy dni maja. Nawiązuje ona do tradycyjnego "Czarnego Wesela", czyli dwu- lub trzytygodniowego okresu wydobywania torfu, w trakcie którego cała społeczność słowińskiej wsi pomagała przy pracy, a wieczorami biesiadowała i odpoczywała przy wspólnej zabawie. Tak przed laty pożytkowano maj na bagnistych terenach wokół jezior Gardno i Łebsko, obecnie organizowana w skansenie impreza jest okazją do demonstracji techniki kopania torfu, jak również do przypominania lokalnych tradycji, zwyczajów, smakołyków czy rękodzieła. 



My do Kluk dotarliśmy w ostatnim dniu tegorocznego wesela - 3 maja. Pogoda była niepewna, niebo pokryte szczelnie szaroburymi chmurami, z których lada chwila mógł spaść deszcz. Nie spodziewaliśmy się też, że klucka impreza cieszy się takim zainteresowaniem - do skansenu zmierzało naprawdę sporo ludzi. Wzdłuż drogi rozstawione były kramy z rozmaitymi specjałami - tymi lokalnymi i tymi nieco mniej (jak choćby litewskie wędliny). Nieczuli na kuszące zapachy zmierzaliśmy prosto do skansenu, który oczarował nas zanim jeszcze weszliśmy na jego teren. A wszystko za sprawą pięknych, słowińskich chat z kolorowymi okiennicami i dachami ze strzechy gęsto porośniętej mchem...




W skansenie z kolei czekały na nas występy grup folklorystycznych, pokazy tradycyjnego rzemiosła, prania na tarce, dawnego sposobu cięcia drewna na deski no i najważniejsze - kopania torfu! 





Interesujące było również samo zwiedzanie wnętrz słowińskich chałup. Dzieciom szczególnie spodobała się jedna chata, w której można było kupić wypiekane na tradycyjnym piecu gofry. Ciekawa jest też wioska rybacka z dawnymi łódkami, sieciami i przypominającym indiańskie tipi stożkowymi chatami ze słomy.




Nasyceni folklorystyczno-etnograficznymi doznaniami kontynuowaliśmy naszą wycieczkę za drugi cel obierając górującą nad okolicznymi terenami "górę" Rowokół. Wznoszące się na 115 metrów nad poziom morza wzgórze stanowiło przed wiekami ważny ośrodek kultu pogańskiego, a w późniejszych czasach było dla żeglarzy ważnym punktem nawigacyjnym. Nam towarzyszyło w zasadzie każdego dnia wyjazdu - widzieliśmy je znad jeziora Gardno, schodząc spod czołpińskiej latarni czy jadąc do Łeby. Dla nas - miłośników gór - ten samotny, zalesiony stożek miał w sobie coś przyciągającego i musieliśmy się tam wybrać.

Jako, że wzgórze leży na terenie parku narodowego, wejść na nie można jedynie po oznakowanych szlakach. Na Rowokół prowadzi m.in. 5-kilometrowa ścieżka przyrodnicza "Rowokół" zaczynająca się pod Muzeum Słowińskiego Parku Narodowego w Smołdzinie. My wybraliśmy krótszy wariant - spacer niebieskim szlakiem z przycmentarnego parkingu w Smołdzinie. 



Szlak prowadzi początkowo wzdłuż rzeki Łupawy, by następnie skręcić w ładny, mieszany las. Mimo, że jest dość mocno do górki, to idzie się bardzo przyjemnie, a szlak jest krótki - po przejściu 1.5 km znajdujemy się na szczycie, u stóp drewniano-metalowej wieży widokowej. I tu czeka nas niespodzianka, wstęp na wieżę jest płatny, a okazuje się że tata zapomniał portfela! Mówią, że skleroza to choroba skutkująca bólem nóg, więc winowajca rusza marszobiegiem w stronę parkingu, a towarzystwa dotrzymuje mu Kacper. Reszta ekipy odpoczywa spokojnie u stóp ponad dwudziestometrowej wieży. Chłopaki mają niezłe tempo - po około dwudziestu minutach meldują się z powrotem, tym razem z portfelem. Szybko uiszczamy opłatę (bilet normalny 4 zł, ulgowy 2 zł) i po krętych schodach wdrapujemy się na taras widokowy. 




Mimo, iż widoczność tego dnia nie jest idealna, udaje nam się dostrzec morze, możemy też podziwiać wyborną panoramę 4 okolicznych jezior. Pośród sosnowych lasów porastających Mierzeję Łebską wyraźnie dostrzegamy też piaszczyste wydmy. 




Z Rowokołu schodzimy tym samym szlakiem na smołdziński parking. Cały spacer na to legendarne wzgórze zajmuje nam zaledwie 1.5 godziny, a pokonany dystans to 3 km (no, Kacper i tata Krzysiek pokonali drugie tyle 😆). 



Garść informacji

Data: 3 maja 2018 r.
Forma: turystyka samochodowa i piesza
Dystans: 3 km 
Trasa: Rowy -> skansen Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach -> parking w Smołdzinie - niebieski szlak turystyczny - Rowokół 115 m n.p.m. - parking w Smołdzinie -> Rowy




Komentarze