Przełom marca i kwietnia na południu Polski wiąże się z wysypem pięknych, fioletowych kwiatów - szafranów spiskich, zwanych częściej krokusami. Od kilku lat na rozmaitych tatrzańskich fanpejdżach obserwujemy prawdziwe krokusowe szaleństwo - już od lutego pojawiają się zdjęcia krokusowych dywanów, rozpalając wyobraźnie tysięcy turystów, którzy ciągną tabunami na tatrzańskie polany. W zeszłym roku i my daliśmy się ponieść temu szaleństwu i wraz z klikudziesięcioma tysiącami innych turystów tłoczyliśmy się w Dolinie Chochołowskiej. W tym zaś roku byliśmy już mądrzejsi :-)
Krokusy to nie tylko Tatry
Wychodząc z założenia, że krokusy rosną nie tylko w Tatrach wybraliśmy się na Turbacz. Wędrówkę zaczęliśmy w Łopusznej, gdzie spotkaliśmy się z Babcią Jolą, Dziadkiem Bogdanem oraz wujkami i ciociami. Słońce pięknie przygrzewało i trudno byłoby sobie wymarzyć lepszą pogodę na wiosenną wędrówkę.
Już wkrótce po wyruszeniu na szlak, tu i ówdzie mogliśmy zobaczyć skupiska krokusów. Największe z nich znaleźliśmy jednak na pasterskiej polanie pod szczytem Bukowiny Waksmundzkiej. Cała gorczańska łąka usłana fioletowym dywanem, a co więcej - z przepięknym widokiem na Tatry. Co oczywiste - urządziliśmy sobie tam dość długi piknik :-)
Idąc dalej w stronę Turbacza natrafiliśmy na sporą niespodziankę - mnóstwo śniegu, który pod intensywnymi promieniami słońca zmieniał się w wartkie potoki. Byliśmy mocno zaskoczeni - od kilkunastu dni pogoda była bardzo dobra, z wyraźnie dodatnimi temperaturami - nie spodziewaliśmy się zupełnie że w Gorcach może być jeszcze tak dużo śniegu.. Takie warunki bardzo utrudniały wędrówkę, wobec czego do schroniska na Turbaczu dotarliśmy mocno zmęczeni.
Odpoczywając pod schroniskiem mieliśmy nie lada zagwozdkę - kontynuować wędrówkę zgodnie z planem czy wrócić tą samą drogą (wodnistą, lecz o kilometr krótszą). Ostatecznie poszliśmy zgodnie z pierwotnym planem, a więc przez Halę Długą i Kiczorę. Jak się okazało był to dobry wybór - śnieg nie topił się tak mocno i nie zapadał, a zejście z Kiczory ugościło nas piękną panoramą Gorców, Beskidu Sądeckiego, Pienin, Tatr i Jeziora Czorsztyńskiego. Byliśmy co prawda zawiedzeni małą ilością krokusów na Hali Długiej, ale widocznie byliśmy tam o tydzień zbyt wcześnie.
Na sam koniec zeszliśmy czarnym szlakiem do Łopusznej, skąd ruszyliśmy w drogę powrotną do Krakowa.
Podsumowując...
Pętla z Łopusznej przez Bukowinę Waksmundzką na Turbacz i Kiczorę jest bardzo widokowym szlakiem, który na przełomie marca i kwietnia jest dodatkowo upstrzony krokusowymi dywanami. Planując wędrówkę wczesną (?) wiosną warto jednak pamiętać, że mogą na nas czekać niespodzianki - takie jak mnóstwo topniejącego śniegu, który znacznie utrudnia marsz. Gdyby nie obecność dziadków i wujka, taka trasa mogłaby być zbyt wymagająca dla krótkich nóżek cztero- i sześciolatka..
Garść informacji
Data: 1 kwietnia 2017 r. (sobota)Forma: turystyka piesza
Dystans: 15,3 km
Trasa: Zarębek Średni -> Bukowina Waksmundzka -> Schronisko na Turbaczu -> Kiczora -> Łopuszna Zarębek Średni
Komentarze
Prześlij komentarz